W czerwonej odsłonie z misiami.

Nadeszły te dni. Szare, bure, ciężkie, zachmurzone. Wspomagam się herbatą Yerba Mate, bo żołądek odmówił współpracy z kawą i chyba będę musiała sięgnąć po len. Patrzę na te moje wszystkie „przydasie” i coś bym nawet zrobiła, ale ręce nie chcą a serce bardzo ;).

Mam przemyślenia na temat wieku i kondycji. Może i duchem człowiek czuje się młodszy, ale organizm nie pozwoli się oszukać. Ten wysiłek, który 10 lat temu nie był w ogóle wysiłkiem, teraz bywa harówą i mitręgą… I trzeba się zresetować, żeby się nam cielesność nie zbuntowała. Bezpowrotnie skończyły się czasy, kiedy myślałam, że sen mi nie jest potrzebny a organizm będzie znosił moje wybryki przez następne lata. Bez skargi i buntu.

Jutro dzień wolny i sobie dużo po nim obiecuję. Rękodzielniczo oczywiście.

A tymczasem takie słodkie misie w czerwieniach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry