Pyszny.

Zostałam obdarowana pięcioma wielkimi cukiniami, co tym bardziej mnie ucieszyło, że moje cukinie zostały zeżarte przez ślimaki. Pierwszy raz nie dały się skusić (ślimaki) na piwo. Nic sobie nie robiły z wysypanego popiołu czy pokruszonych skorupek jajek. Szły jak biblijna szarańcza, wyżerając wszystko co lubią – dynie, cukinie, fasolkę szparagową, kalarepę i jarmuż. Przez zimę przygotuję sobie strategię do walki z nimi – chemia nie wchodzi w grę, tylko coś naturalnego – bo przecież nie może być tak, że ja w ogródku nie mam ani jednej cukinii, ani jednej dyni. Jedynie uchowały się patisony żółte, i tylko dlatego, że posadziłam je w suchej części ogrodu, nie spodziewając się po nich zbyt wiele. A tu niespodzianka. Ale nie uwierzę, jak nie zobaczę owoców. 

Z darowanej cukinii postanowiłam po raz pierwszy zrobić keczup, bo w tym roku jest dosyć popularny. Kogo nie zapytam co robi z cukinii – keczup!

Potrzebne składniki:

  • 3 kg cukinii (3 duże)
  • 1 kg cebuli
  • 0.5 szklanki cukru
  • 1 szklanka octu jabłkowego
  • 480 g przecieru pomidorowego
  • 2 łyżki soli
  • łyżeczka pieprzu
  • łyżeczka chili
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki

Cukinie obrałam ze skórki, pokroiłam w kostkę, usunęłam większe pestki.

Cebulę obrałam, pocięłam w ulubionym moim ustrojstwie jakim jest maszynka do krojenia cebuli ( cebula wyciska ze mnie ostatnie łzy).

Cukinię i cebulę wymieszałam w misce, soląc je dwiema łyżkami soli. 

Odstawiłam na 2 godziny, po czym odcisnęłam nadmiar wody i przełożyłam do garnka z grubym dnem – tylko takich używam do robienia przetworów – minimalizują ryzyko przypalenia. Gotowałam 30 minut co jakiś czas mieszając. 

Po tym czasie wlałam ocet jabłkowy i dodałam paprykę, chili i pieprz. 

Gotowałam kolejne 15 minut. 

Na samym końcu dodałam przecier – dzisiaj sprzedawca w warzywniaku polecił mi fantastyczny, naturalny, można jeść łyżką ze słoika. Pyszny. Jak dojrzeją moje pomidory zrobię taki własnoręcznie.

Po 10 minutach gotowania kompletu składników, pozwoliłam keczupowi wystygnąć, aby go potem zmiksować blenderem na gładko. Zagotowałam. Tylko chwilę, żeby zabulgotało. 

W tak zwanym międzyczasie wyprażyłam w piekarniku słoiki różnej pojemności. 

Gorący keczup przekładałam do gorących słoików. Potem dla pewności pasteryzowałam wypełnione słoiki jeszcze 10 minut. 

Uwielbiam wszelkie przetwory wytrawne, a ten zaliczę do moich ulubionych.

Smacznego! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Koszyk

Powrót do góry